Mikołaj Sokół, komentator i ekspert motorsportowy:
Amerykanie kochają swoje sporty, także wyścigowe, zatem niełatwo było podbić serca tamtejszych kibiców. Starano się bardzo, odwiedzając różne miejsca w Stanach Zjednoczonych, ale dopiero w Austin, nieco zwariowanej stolicy Teksasu, udało się zdobyć konkretny przyczółek. I to nie byle jaki – weekendowa frekwencja przekracza w ostatnich latach 400 tysięcy fanów, którzy poza wyścigowymi emocjami cieszą się także innymi lokalnymi specjalnościami, jak muzyka i pyszne jedzenie.
Od sportowej strony jeden z trzech wyścigów w USA też ma czym się pochwalić. Wiele zakrętów przypomina najlepsze fragmenty innych torów, ale nie poprzestano na inspiracjach – unikalnym elementem obiektu w Teksasie jest stromy podjazd do pierwszego zakrętu, leżącego aż 40 metrów wyżej niż prosta startowa. To świetne miejsce do wyprzedzania, a reszta okrążenia składa się z ciekawej mieszanki szybkich łuków i bardziej technicznych sekcji. Co z tego, że nawierzchnia jest dość wyboista, skoro to także dodaje charakteru? Podobnie, jak wyjątkowa wieża o wysokości prawie 80 metrów, z której szczęśliwcy mogą podziwiać panoramę całego toru.
Najnowsze amerykańskie rundy w kalendarzu – czyli uliczne obiekty w Miami i Las Vegas – niczym magnes przyciągają przeróżne gwiazdy i celebrytów, natomiast Austin uzupełnia ten tryptyk czysto wyścigową atmosferą. Ostrej walki i emocji nigdy tu nie brakuje!
Wyścig w USA
Austin
19 października
Start wyścigu: 21:00
Liczba okrążeń: 56
Długość toru: 5,513 km
Długość wyścigu: 308,405 km
Rekord okrążenia: 1.32,029
Średnia prędkość (kwalifikacje): 215 km/h
Prędkość maksymalna (wyścig): 345 km/h
Stany Zjednoczone niekoniecznie automatycznie kojarzą się z wyścigami – a jeśli już, to przede wszystkim z tamtejszymi odmianami, rozgrywanymi głównie na owalach. Prób podbicia tego ważnego rynku nie brakowało, właściwie od początku historii mistrzostw świata. Odwiedzano różne tory – w sumie aż dziesięć – ale nigdzie nie udało się zadomowić na dobre. Przełom przyniósł dopiero rozgrywany od 2012 roku wyścig w Austin, w stolicy stanu Teksas – na torze, który łączy miejsca znane z innych torów, jak szybkie łuki przywodzące na myśl Silverstone czy Suzukę, z widokami charakterystycznymi tylko dla tego obiektu – jak stromy podjazd do pierwszego zakrętu, na czterdziestometrowe wzgórze, albo efektowną wieżę z tarasem widokowym na wysokości prawie 80 metrów. Różnice poziomów, okazje do wyprzedzania, dodająca charakteru nierówna nawierzchnia – tu zawsze jest ciekawie. A dla zespołu Atlassian Williams Racing i jego partnera, marki Komatsu, wyścig w USA to kolejna szansa na umocnienie się na piątej pozycji w klasyfikacji mistrzostw świata. Warto też pamiętać, że Carlos Sainz dwukrotnie stawał tu na podium, a w każdym ukończonym przez siebie wyścigu zawsze zdobywał punkty. Niedzielny wieczór, o 21:00, wyścigowe emocje tym razem ze stolicy Teksasu.
Alex Albon: „Austin to wyjątkowe miejsce, zawsze lubię tu przyjeżdżać. Jedzenie jest zawsze dobre, a do tego kibice w tym fantastycznym mieście są zawsze pełni teksańskiej energii. Tor jest fajny i wymagający, umożliwia wyprzedzanie i wszystko tu może się zdarzyć”.
Carlos Sainz: „Wizyty w Austin zawsze są świetne, a weekend ze sprintem oznacza jeszcze więcej emocji i akcji na torze. Nasz zespół ma amerykańskich właścicieli, więc powrót na domowy obiekt zawsze dodaje energii. To będzie pracowity weekend, ale jeden z najlepszych w całym sezonie”.
